Miłość i miłosierdzie Pana do mojej duszy zawsze są ogromne… Ja tak dalece czuję się niczym, tak niezdolna do jakiejkolwiek cnoty. Ale wydaje mi się, że wolą Bożą jest, abym to całe „nic” w Nim zagubiła, żeby tylko On żył we mnie. Już od dawna odczuwam pociąg, aby pozostać tak, po prostu kochając i adorując Pana, którego czuję w głębi duszy, chociaż bardzo ukrytego i po omacku.
Na temat wiary napisano już wiele. Można wierzyć w to, że Bóg istnieje. Można ufać Mu, zawierzając Mu swoje życie. Powyższy tekst wzywa jednak do czegoś więcej. Wierzyć Bogu to być przekonanym, że Jemu nie przeszkadza moja małość, nieumiejętność, grzeszność. On mnie takiego właśnie bezwarunkowo kocha i przyjmuje. Pragnie jedynie, bym ofiarował Mu swoje „nic” i taki, jaki jestem, bez udawania i kombinowania, oddał się w Jego ręce. Będzie to możliwe z chwilą, gdy poznamy i przekonamy się, jak bardzo Bóg nas kocha. Wtedy nabierzemy ufności w to, że On, chcąc w nas zamieszkać i z nami się zjednoczyć, nie chce nas zniewolić. Jeśli nasza relacja z Bogiem będzie autentyczna i w jej świetle zobaczymy nasze ubóstwo, tym bardziej będziemy chcieli, by ono zniknęło w oceanie Bożego miłosierdzia. Gdzie jest taki Pan Bóg? W nas. Trzeba zejść w głąb siebie, by Go tam odnaleźć i pozostać wraz Nim na adoracji w błogiej ciszy własnego wnętrza.
Odszedł do Boga w Karmelu
1989 † o. Albin od Jezusa Hostii (Dziuba)