Bądźmy zawsze gotowi na śmierć, abyśmy nie musieli się jej obawiać, ale owszem, byśmy ją mogli nawet przywoływać. Niech się nam zjawi jako uwolnienie, które ma położyć kres naszemu wygnaniu i połączyć nas z Bogiem, którego miłujemy ponad wszystko. Gdybym ujrzała śmierć, mimo wszystkich moich niewierności, rzuciłabym się w ramiona Boga, jak dziecko zasypiające na sercu matki.
W życiu pewna jest jedynie śmierć. Wszyscy jej podlegamy. Nikt od niej nie ucieknie. Życie nie jest sprawiedliwe. Między ludźmi panuje wiele nierówności, które nieraz stają się przepaściami. Śmierć zrównuje wszystkich. Słusznym wydaje się też lęk przed śmiercią. Gdy ona przychodzi, musimy zostawić wszystko, co zgromadziliśmy, czym żyliśmy. Co czeka nas po drugiej stronie, czy w ogóle coś? Człowiek wierzący wie, że odchodząc z tego świata idzie na spotkanie z miłosiernym, kochającym go odwiecznie Ojcem. Wie też, że na ziemi nie jesteśmy na stałe, że musimy ją opuścić - wtedy, kiedy Bóg uzna za stosowne. Zawsze trzeba być gotowym, by przed Nim stanąć. Ludzie żyjący autentycznie Bogiem, dla których Bóg jest najważniejszy, czują się na ziemi jak na wygnaniu. Nie dziwi więc ich pragnienie, by to życie skończyło się jak najszybciej. To nie znaczy, że uważają się za bezgrzesznych. Wprost przeciwnie: znają ogromne Boże miłosierdzie, w którym stopnieje każdy ich grzech, a oni zatopią się w ramionach kochającego i oczekującego ich Ojca.