Ja jestem Miłością i zapalam ogień miłości w twoim sercu. Kto we Mnie mieszka, to i Ja mieszkam w nim, a miłość moja jest siłą i mocą do wykonywania dobrych uczynków i cnót. Twoja miłość wykonuje cnoty miłością ze Mnie wziętą. Stąd mam chwałę i to radość Mi sprawia.
Często narzekamy, że brak nam sił czy motywacji do zaangażowanego, pełnego poświęceń życia. Nie mamy ochoty się modlić i pogłębiać relacji z Bogiem. Nie mamy czasu na okazanie drugiemu miłości. Z czasem dopada nas wypalenie, zniechęcenie. Nie wiemy, jak wskrzesić w sobie iskrę tej pierwotnej gorliwości. Rzeczywiście, sami z siebie nie mamy takiej mocy. Nie bez powodu Jezus mówił o ogniu, który przyniósł na świat i pragnie, aby zapłonął. Sam, będąc ogniem, który wciąż płonie, jest w stanie rozpalić tego, kogo być może uważamy już za tak wypalonego, że nie ma w nim co zapłonąć. Trzeba tylko na to pozwolić. Wpuścić Boga do swego serca i zadbać o to, by miał w nim godne mieszkanie. Zrobić to, co w naszej mocy, by nie wyrzucić Go stamtąd przez lekkomyślne życie i narażanie się na pokusy, a w konsekwencji na grzech. Ten boski ogień daje siłę do praktykowania cnót, do ofiarnej miłości i do pracy nad rozszerzaniem Królestwa Bożego na ziemi.