Bardzo pragnę móc otworzyć wam kraty konfesjonału, by wysłuchać waszych zmartwień i zajmować się doskonałością waszego ducha. Możecie być pewne, że nie zabraknie tego z mojej strony. Chętnie ruszyłbym w drogę, choćby pieszo. To bardzo słuszne, bym uczynił taką ofiarę, przecież wy ofiarowałyście się w posłuszeństwie. Ale wszystkie rzeczy w swoim czasie są dobre, natomiast przedwczesne są cierpkie, kwaśne i zielone.
Wszystko ma swój czas, na wszystko jest określona godzina, mówi mędrzec Kohelet. To bardzo ważne, by rozpoznać ten właściwy moment, nie przegapić go. Gdy to zrobimy, będziemy nadal czekać na coś, co już minęło i nigdy nie powróci. Będzie to czekanie jałowe. Jest oznaką wielkiej mądrości, zrozumieć, że chrześcijanin to człowiek Adwentu, nieustannego oczekiwania. To uczy życia z miłosną uwagą, skupieniem. Czekamy na wiele błahych rzeczy. Wielokrotnie ta mała nadzieja się spełni i cieszymy się spotkaniem z kimś długo wyczekiwanym, osiągnięciem wymarzonego celu. To dobrze, że stawiamy sobie pomniejsze cele, potrafimy na nie czekać, by potem cieszyć się upragnionymi owocami podjętego wysiłku. Ważne jednak, byśmy nie zatracili w tym tego głównego celu, jakim jest nasza świętość. Ten cel winien nam przyświecać zawsze, na to zawsze powinien być odpowiedni czas. Troski dnia codziennego mogą nam go przysłonić. Tutaj nieodzowną pomocą może okazać się sakrament spowiedzi. Klękając w pokorze przy kratkach konfesjonału, uczymy się mądrze wybierać i wartościować to, co przynosi z sobą życie.