4 kwietnia

«Każdego dnia umieram», umniejszam się, każdego dnia coraz bardziej się wyrzekam, aby we mnie wzrastał i był wywyższany Chrystus. Ja „mieszkam” zupełnie mała „w głębi mego ubóstwa”, widzę „moją nicość, moją nędzę, moją niemoc, spostrzegam, że jestem niezdolna do postępu, do wytrwałości, widzę mnóstwo moich zaniedbań, moich braków, jawię się w moim niedostatku”, „padam na twarz w mojej nędzy, uznając moją udrękę, wystawiam się na miłosierdzie” mego Mistrza.

św. Elżbieta od Trójcy Świętej

Miłosierdzie Boże to największy z przymiotów Boga. Czy jednak łatwo jest przyjąć ten dar, a właściwie pozwolić, by on nas ogarnął? Skażonej grzechem naturze trudno jest się przyznać, że potrzebuje właśnie Bożego zmiłowania. Innym problemem jest fakt uznania naszej słabości. Czytając słowa świętej karmelitanki z Dijon, można odnieść wrażenie, że niezwykle się katuje wyznaniem swoich słabości. Można wręcz odnieść wrażenie, że uprawia duchowy masochizm. Tak byłoby w rzeczywistości, gdyby nie jeden szczegół. Do kogo kieruje ona to wyznanie, przed kim je składa? Czyni to przed swym Miłosiernym Mistrzem. To ważne, przed kim okazujemy swoją słabość. Musi to być ktoś, od kogo możemy się spodziewać, że zaradzi naszym potrzebom. Pomoże wstać, gdy upadniemy, wesprze nas, czy będzie w stanie wyciągnąć z opresji. Jego łaskawość pomoże nam kroczyć po właściwej drodze w pewności, że właśnie ta droga prowadzi do celu. Jego Miłosierdzie sprawia, że jest cierpliwy i łagodny w stosunku do nas. Nie zraża się, ani nie zniechęca tym, ile Jego łask zmarnowaliśmy, ile dobrych natchnień zignorowaliśmy. Warto powierzyć się takiemu komuś, kto potrafi pisać prosto po krzywych liniach naszego życia. Możemy być pewni, że gdy będzie trzeba, wyprostuje je, albo przygotuje dla nas całkiem nową, czystą stronicę. Chodzi o to, by On wypełnił ją wraz z nami.


Odeszli do Boga w Karmelu

1941 † br. Mieczysław od Najśw. Zbawiciela (Ochalski)
1942 † br. Efrem od św. Józefa (Pietrzyk)