Kto chce być sam bez podpory i przewodnictwa kierownika, będzie jak drzewo bez właściciela, wyrosłe na polu, które choćby najwięcej miało owoców, nie dojrzeją one jednak nigdy, gdyż podróżni je zrywają.
Jak powiedział Thomas Merton, „Nikt nie jest samotną wyspą”, czy – według słów św. Pawła – „nie żyjemy sami dla siebie”. Chciałoby się może dopowiedzieć: niestety. Łatwiej jest żyć samemu, realizować swoje cele, kiedy nikt nam nie przeszkadza. Takie życie nie będzie jednak owocne, nikogo nie nakarmi. Można przeżyć życie, goniąc jedynie za tym, co nam dogadza, szukając dla siebie wygodnej życiowej przestrzeni. Człowiek żyjący bez jasno określonego celu, nie rozwinie się w swoim człowieczeństwie; nie dojrzeje i tym samym się nie uświęci. Bóg wiedział, że jesteśmy słabi, że namiętności zaślepiają nasz umysł, dlatego powierzył nas sobie nawzajem. Potrzebujemy kierownictwa, wskazówek, rozeznania kogoś z zewnątrz, by to, co subiektywne nie wzięło góry nad obiektywną rzeczywistością. Tylko Bóg zna o nas prawdę, ma dla nas najlepszy plan. Inni mogą pomóc nam go rozeznać; dodać odwagi, by pójść za tym, co wskazuje nam Bóg. Dzięki temu nie tylko my sami będziemy szczęśliwi, ale uszczęśliwimy też innych.