31 maja

Czasem moją duszę opanowuje jakby miłość Boga, tak głęboka, tak nieznana, ale tak silna, (chociaż niedostrzegalna), że cierpię na skutek okoliczności aktualnych z powodu utraty dusz, a przede wszystkim z powodu obrazy Boskiej w naszej Hiszpanii. Cierpię na sposób bardzo różny w porównaniu do cierpienia, jakiego doświadczam zazwyczaj. To tak, jakbym myślała tylko o tym i wydaje mi się, że jeżeli Pan mnie nie podtrzyma, to niemożliwością będzie to przetrwać. Ponieważ z drugiej strony – i w tym samym czasie – wraża się w duszę jakby wspomnienie niejasne Jego Wielkości, Jego Miłości nieskończonej, Jego Łaskawości.

św. Maria Maravillas od Jezusa

Cierpieć z powodu własnej niewdzięczności i niewdzięczności innych to bardzo szlachetna rzecz. Nie każdego boli to, że Boża Miłość jest ignorowana, zapomniana przez stworzenie i nie dość kochana. Może wydawać się dziwnym, że człowiek, którego ta Miłość wprost zalewa, cierpi. Taka jest jednak natura miłości. Chce podzielić się z ukochanym najbardziej osobistymi pragnieniami, swoim bólem; tym, co naprawdę leży jej na sercu. Nic tak nie boli, jak niewdzięczność za dobro, które świadczy się innym. Nieodwzajemniona miłość jest samotna, opuszczona przez tych, którzy Jej wszystko zawdzięczają. Cierpi, ale zarazem pociesza i obdarowuje innych. Taka jest jej natura Bożej Miłości. Chciejmy ją w tym naśladować.