Lecz czyż zapomniał o samym sobie, kto z taką drobnostkową pilnością uważa na siebie, że nie śmie i odetchnąć swobodnie, a umysł swój i wolę sznuruje, aby nie folgowały wzbierającym w nich pragnieniom chwały Bożej i radosnego uznania nieogarnionej wielmożności Jego? Pan, gdy chce, aby rozum działanie swoje zawiesił, inne mu daje zajęcie: oświeca umysł światłością tak przewyższającą wszelkie poznanie, jakie sam z siebie osiągnąć zdoła, iż rozum jakoby tonie w niej pochłonięty, po czym wychodzi z niej, sam nie wie jak, większą rozjaśniony umiejętnością, niżby mu dały wszelkie na powstrzymanie czynności jego marne nasze sposoby i usiłowania. Słowem, skoro Bóg na to nam dał władze duszy, abyśmy nimi działali, i każda ma zapewnioną za działanie swoją nagrodę, więc niepożyteczna to robota chcieć je usypiać; dajmy im pracować, aż Bóg, gdy zechce, powoła je wyżej.
Żyjemy w dziwnych czasach. Ludzie pochłonięci sprawami tego świata, uwikłani w nałogi i grzechy, goniący za przyjemnościami i dogadzający swym żądzom, nie myślą w ogóle o swojej duszy. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że ją posiadają. Oczywiście, świat ze swoją logiką robi wszystko, by ten stan utrzymać, czyniąc z ludzi niewolników – paradoksalnie, obiecując im nieograniczoną wolność. Tymczasem św. Teresa mówi, że oprócz ciała nosimy w sobie niezwykle bogaty i złożony świat duszy. Trzeba go poznać, by dobrze się w nim poruszać. Nawet ludzie prowadzący życie duchowe, często nie chcą go poznać, wyrządzając swej duszy szkodę. Ona, podobnie jak ciało, posiada swoje władze, poprzez które działa. Naszym zadaniem jest przy pomocy łaski Bożej tak wychować, tak ukształtować te władze, żeby poszukiwały i lgnęły do tego, co się Bogu podoba.