Zastanawiałam się, co czynić, aby mieć doskonałą miłość Boga. Och! Jak chciałabym uniknąć wpadnięcia w ręce Bożej sprawiedliwości! Co uczynić, aby uzyskać, mój Boże, Twoją prawdziwą miłość? Wtedy Bóg wszechmogący pochylił się nade mną, która jestem tylko małym prochem. Oto jak pozwolił mi zrozumieć: dusza, która chce mieć prawdziwą miłość Boga, pragnie, aby dobry Bóg był kochany przez wszystkich. Dla siebie pragnie wszystkich krzyży, cierpień, doświadczeń; akceptuje wszystko z miłości do Boga. Cieszy się szczęściem innych. (...) Następnie, jeśli mają coś dobrego w sobie, te dusze chciałyby dać wszystko innym, zapominają o sobie i nie myślą już ani o niebie, ani o piekle, tylko o tym, aby dusze kochały Boga bardziej niż one. Wtedy usłyszałam głos, mówiący: „Kiedy dusza jest w takim usposobieniu, Bóg jest zobowiązany w swojej miłości i w swoim miłosierdziu, aby ją zbawić i wybaczyć wszystkie przestępstwa, nawet gdyby były one większe od morza”.
Pragnąć szczęścia dla innych; tego, by to oni byli wywyższeni czy docenieni, a dla siebie cierpienia, to najwyższy poziom pokory. Gdyby jeszcze pragnęło się tego ze względu na miłość do Boga, na więcej zdobyć się już nie można. Tak, to najwyższy poziom miłości do Boga. Stąd spływa na nas wiele dobrodziejstw i łask. Św. Piotr pisze, że miłość zakrywa wiele grzechów. W pewnym sensie ten, kto doświadczył takiej miłości, ma władzę nad samym Bogiem. Widząc tę miłość, Bóg nie będzie mógł go ukarać. Pragnąć kochać jak Bóg, to rzeczywiście pragnąć znaleźć tę jedyną, najcenniejszą perłę. By jednak ją posiąść, trzeba wszystko poświęcić. Trzeba być gotowym stracić wszystko, ogołocić się ze wszystkiego. Może przyjdzie nam zapłacić zdrowiem, reputacją. To wszystko jednak, za świętym Pawłem, winniśmy uznać za śmieci, bylebyśmy posiedli Chrystusa, by móc zanieść Go innym. Jeśli będziemy posiadać to, co ma najwyższą wartość, czy powinniśmy wzdychać za czymś, co miało wartość tylko częściową i przy tej perle wygląda jak błoto?