3 września

O życie, życie! Jak możesz trwać, zostając z dala od Życia twego? Czym, w takim osamotnieniu, pustkę twoją zapełnisz? Co poczniesz, kiedy wszystkie sprawy twoje pełne są niedoskonałości i niedostatków? Kto cię pocieszy, duszo moja, miotana nawałnościami tego burzliwego morza? Płaczę nad sobą a bardziej jeszcze płaczę nad tym czasem, kiedy żyłam, nie płacząc nad sobą. O Panie! Jakże słodkie są drogi Twoje!

św. Teresa od Jezusa

„Płaczę nad czasem, w którym nie płakałam nad sobą”. Tylko z pozoru wydaje się to niedorzeczne. Ktoś, kto nie płacze nad sobą, albo w pysze i zadufaniu widzi w sobie same superlatywy, albo w ogóle nie podejmuje nad sobą refleksji. Żyje zachciankami, którym często pozwala się zwodzić. Idzie przez życie łatwo i przyjemnie – z prądem, za którym aktualnie podąża świat. Jeżeli przyjdzie chwila refleksji czy egzystencjalnego wstrząsu, może wtedy bardzo gorzko nad sobą zapłakać. Bardzo jednak dobrze, gdy tak się stanie, bo ten płacz może być uwalniający, oczyszczający, zbawienny. Czasem trzeba nad sobą zapłakać, bo są ku temu powody. Nikt nie jest idealny, tak otwarty na Boga i zjednoczony z Nim, żeby nie marnował żadnej zesłanej mu przez Stwórcę łaski. A nad zmarnowanymi szansami, nad czasem, gdy nie kochaliśmy dostatecznie Boga i bliźniego, trzeba od czasu do czasu zapłakać, żebyśmy mogli kiedyś płakać ze szczęścia, odchodząc z tego świata.


Odszedł do Boga w Karmelu

1996 † br. Jarosław od Ducha Świętego (Bałakier)