3 sierpnia

Kto stanowczo opowiedział się za Chrystusem, jest martwy dla świata, a świat jest martwy dla niego. Nosi na ciele stygmaty Pana, jest słaby i pogardzony przez ludzi, ale właśnie przez to potężny, ponieważ w słabych siła Boga jest mocarna. Uczeń, który to poznał, nie tylko przyjmuje Krzyż, który spoczywa na nim, lecz krzyżuje samego siebie: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami”.

św. Teresa Benedykta od Krzyża

Co to znaczy żyć prawdziwie, w pełni? Wielu tego pragnie i robi wszystko, by czerpać z życia pełnymi garściami. Często rozumiemy przez to życie tak, by niczego sobie nie odmawiać, zaspokajać wszelkie zachcianki, korzystać z wszelkich dobrodziejstw, które podsuwa nam świat. To myślenie jest bardzo światowe. Inaczej patrzy na te sprawy Bóg i ci, którzy pragną Mu służyć. Trzeba jednak zaznaczyć, że również Jemu, a nawet przede wszystkim Jemu zależy na tym, byśmy byli szczęśliwi, i to przez całą wieczność. On wie, po co nas stworzył i dla jakiej wieczności nas przeznaczył. Nie dziwmy się zatem, że gdy zdecydujemy się iść za Chrystusem, świat o nas zapomni. Pójście za Chrystusem to odważne wzięcie swojego krzyża i cierpień innych, by w ten sposób pomóc Jezusowi w zbawianiu świata. Gdy zacznie nam brakować sił, by dalej iść z tym balastem, patrzmy na Tego, który „przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę”, by dodać nam odwagi i otuchy, gdy będziemy chcieli wycofać się i porzucić tę drogę. Wierzmy, że Ten, który powstał z upadku, podźwignie również nas i weźmie pod swój krzyż, byśmy mogli dość na swoją Kalwarię – i dalej, do Zmartwychwstania.


Odszedł do Boga w Karmelu

1994 † o. Adrian od Wniebowzięcia NMP (Maślanka)