To prawda, że niekiedy gardzimy chwilowo tą bezcenną sposobnością gromadzenia skarbów, to moment trudny, miałoby się ochotę wszystko rzucić, ale jeden akt miłości, nawet nieodczutej, naprawia wszystko, a nawet więcej czyni; Jezus uśmiecha się, pomaga nam, chociaż my nic o tym nie wiemy, a uboga i słaba nasza miłość osusza łzy, które złość ludzka wyciska z Jego oczu. Miłość wszystkiemu podoła: „rzeczy wprost niemożliwe nie zdają się jej zbyt trudne”. Jezus nie tyle patrzy na wielkość naszych czynów, ani nawet na trudności, ale na miłość, z jaką je czynimy.
To prawda, że zbawienie jest łaską nam ofiarowaną za darmo przez Jezusa. Nie możemy w żaden sposób zasłużyć na życie wieczne z Bogiem. Niezależnie, ile dobrych uczynków byśmy nagromadzili, i tak niewiele to zmieni. A jednak należy je spełniać. W ten sposób okazujemy Bogu naszą miłość, że nam na Nim zależy. Pokazujemy nasze pragnienia, w tym to najważniejsze – by tylko Jemu się podobać i robić wszystko, by On był zadowolony. Wszelkie dobro, które czynimy, udoskonala cnotę, która najlepiej przyozdabia nasze wnętrze. Dzięki dobrym uczynkom sami stajemy się lepsi i piękniejsi, bo bardziej podobni do Boga. Uczynek, nawet dobry, spełniony dla siebie, by zbudować się we własnych oczach, czy ze względu na innych, by nas widzieli i nas chwalili, nie ma wiele wspólnego z bezinteresowną miłością.