Podczas mych spotkań z Jezusem, tych wzniosłych uniesień, bardzo Go proszę o krzyż. Ten krzyż jest moją podporą i moją nadzieją. Ten krzyż chcę dzielić z Mistrzem, który raczył mi zachować tak piękną cząstkę i wybrać mnie na swą powiernicę, na pocieszycielkę swego Boskiego Serca.
Prosić o krzyż, o cierpienie, wydaje się czymś niedorzecznym. Natura broni się przed tym. To, co bolesne i trudne, co każe rezygnować z własnych potrzeb czy pragnień, wydaje się czymś niepożądanym, wręcz wrogim. Czy Święci byli wobec tego masochistami? Warto jednak zwrócić uwagę na pewien szczegół wypowiedzi św. Elżbiety, właściwie cztery pierwsze słowa. Dobrowolne przyjęcie cierpienia po to, by komuś w nim ulżyć, by dzięki temu móc się do niego upodobnić, jest wyrazem wielkiej, bezinteresownej miłości. Nie można do tego nikogo przymusić. Miłość do kogoś jest możliwa, gdy dobrze go znamy. Z częstych, systematycznych spotkań rodzi się silna i głęboka więź. Kimś takim dla każdego z nas chce być Jezus. Szuka nie tylko grzeszników, ale dusz wybranych, kochających Go do szaleństwa - szaleństwa krzyża. Właśnie tym darem, świadczącym o Jego wielkiej miłości do ludzi, chce się podzielić z najbliższymi przyjaciółmi. Może dziwić, że Bóg szuka pociechy u stworzeń. Może nas szokować Jego wielka pokora. Ten, który stworzył niebo i ziemię, odkupił grzeszną ludzkość, szuka wsparcia, przyjaźni u grzeszników. Zechciejmy zaliczać się do tego grona. Z pewnością niczego na tej przyjaźni nie stracimy, a możemy zyskać bardzo wiele - życie wieczne.
Odeszli do Boga w Karmelu
1976 † o. Paweł od św. Piotra (Gut)
1982 † br. Euzebiusz od św. Teresy (Kobiński)