Prawdziwe kamienie szlachetne występują rzadko, jest ich mało, ale mają wielką wartość, wiele jest tych, które są fałszywe i z tych musimy się oczyszczać. Nie można ozdobić nieba żadnym kamieniem drogocennym, który byłby fałszywy. Te musimy odrzucić. Aby je odróżnić, rozpoznać, które są fałszywe, a które prawdziwe, trzeba czasu i doświadczenia. Trzeba je badać, obracać nimi. Chcę ci powiedzieć, że na początku wszystko, co błyszczy wydaje się kamieniem szlachetnym, później czas da ci poznać, które cnoty są solidne, skierowane na dobro bliźnich, a które fałszywe.
Nie wszystko złoto, co się świeci. Ile już razy się o tym przekonaliśmy, nieraz bardzo boleśnie. Zapomnieliśmy o zasadzie, która obowiązuje na drogach, ale, jak widać, ma również zastosowanie w świecie ducha: o zasadzie ograniczonego zaufania. Kierując się nią, można czasem uratować życie swoje i innych. Nie dowierzać swoim zmysłom, odczuciom, które mogą zwodzić. Wszystko poddawać weryfikacji, nie spieszyć się z oceną i osądem. Dać sobie czas. Poczekać. Mówi się, że to, co prawdziwe, przetrwa próbę czasu. Czy świętość, stopień zażyłości z Bogiem, autentyczność relacji z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje, można jakoś weryfikować? Wbrew pozorom tak. Weryfikacją jest wzrost cnót, a o ich autentyczności świadczy ukierunkowanie na miłość bliźniego, często heroiczną. Niech to będzie dla nas zachętą do wytężonej, uczciwej pracy nad sobą. Nie zniechęcajmy się, widząc większe, naszy zdaniem, postępy u innych, wiedząc, że nie wszystko złoto, co się świeci.