W istocie, gdy w Bogu jedynie serce nasze składamy, skarbem naszym staje się sam Bóg; a my sami, aczkolwiek, być może, zbyt śmiałe będzie to wyrokowanie, sami skarbem Bożym się stajemy. Gdyż ten Bogu się podoba, czyli serce Boże w nim jest, komu się jedynie Bóg podoba. A gdzie serce, tam i skarb! Z tym też przykazaniem miłości Bożej nierozłącznie się wiąże miłość bliźniego.
Często zastanawiamy czym jest tak naprawdę miłość Boża? Jaki obraz może najlepiej by oddać Jej działanie i głębię? Wielu autorów i mistyków posługuje się symbolem ognia, który z jednej strony wypala, trawi i obraca w popiół wszystko, co stanie na jego drodze. Z drugiej strony daje ciepło i światło, wskazuje drogę wśród ciemności. Od jednego źródła ognia można także odpalić kolejne, przenosząc go, i w ten sposób zapewnić mu trwałość. Bóg nigdy, nikomu nie szczędzi swojej miłości. Dlaczego zatem nie płoniemy tym ogniem, nie zapalamy innych miłością Bożą? Dlaczego inni nie ogrzewają się przy nas i nie leczą swoich ran? Po pierwsze, zbyt zajęci sobą, nie dostrzegamy tej miłości. Po drugie, nawet jeśli ją odkryjemy i przyjmiemy, chcemy często zatrzymać ją dla siebie. Niestety, nie zauważamy, że ogień już dogorywa, a my karlejemy w naszym człowieczeństwie; nie chcąc się rozwijać, dzieląc się miłością, zwyczajnie się cofamy.
Odszedł do Boga w Karmelu
1977 † o. Mateusz od MB Miłosierdzia (Trzeciak)