Skoro światło wewnętrzne jest jeszcze słabe, twoje cnoty są wątłe. Podsycaj to światło wewnętrzne, ono ogrzeje twe serce i da moc twoim czynom. Aby je podsycać, medytuj tajemnicę Wcielenia, Odkupienia i Krzyża. W walce zobaczysz, jak się dokonuje ta wymiana. W modlitwie miej na uwadze dobro wszystkich ludzi. Nie wnikaj za bardzo w szczegóły, ponieważ światło jest jeszcze bardzo słabe. Naśladuj w tym Chrystusa, a znajdziesz w Nim prawdziwego mistrza i wzór modlitwy. Podążaj za Nim na każdym kroku… Kontempluj najwyższych świętych: św. Jana Chrzciciela, św. Franciszka z Asyżu, św. Eliasza. Naśladuj ich w czym możesz.
Jak zabrać się do pracy nad sobą? Co robić najpierw? Na początku nasze cnoty, dary złożone w nas na mocy chrztu są wątłe, światło Boże ledwie się w nas tli. Czy wpatrywać się w tę nędzę, rozpaczać, dlaczego bardziej nie dbaliśmy o rozwój złożonych w nas darów, czy może prosić Boga o rozwój naszego życia duchowego? Prosić Boga należy zawsze i o wszystko, bo, jak wiemy, bez Niego nic nie możemy uczynić. Co jednak możemy zrobić sami z siebie? Na pewno nie możemy wpatrywać się w naszą nędzę, jak bardzo do Boga nie pasujemy, jak jesteśmy inni od Niego i jak nam jeszcze daleko do doskonałości. Nie ma potrzeby, by ciągle patrzeć na swoje grzechy, mieć oczy utkwione w tę sadzawkę pełną błota i brudu. Lepiej mieć przed oczyma to, co piękne, wzniosłe, co budzi w nas pragnienie lepszego, świętszego życia. Tym kimś jest Bóg i Jego święci. Winniśmy jak najczęściej przebywać w ich towarzystwie, zaprzyjaźnić się z nimi i starać się ich naśladować w tym, w czym możemy, biorąc pod uwagę naszą aktualną sytuację. Takie roztropne postępowanie na pewno z czasem doprowadzi nas na szczyty świętości, o co przecież tak naprawdę chodzi.
Odszedł do Boga w Karmelu
1942 † o. Anatol od Niepokalanego Poczęcia NMP (Radkiewicz)