Jeśli teraz nie poprawię się z moich błędów i wad, to może już nie będę miał ani łaski, ani siły i sposobności później nad sobą pracować.
Dany nam czas jest bezcenną wartością. Jest on dany za darmo, dlatego często go nie doceniamy, myśląc, że jeszcze mamy go wystarczająco dużo, albo w ogóle odsuwamy od siebie myśl, że kiedyś się po prostu skończy. Z drugiej strony, czy tylko presja upływającego czasu i widmo nieuchronnego końca może nas motywować do pracy nad sobą? Nie tylko. Najbardziej motywujący jest ideał, który sobie stawiamy. W jakim kierunku chcemy się rozwinąć, jak wyobrażam sobie siebie w przyszłości? Wydaje się, że to trudne pytania. Dla chrześcijanina nie ma innej odpowiedzi poza jedną. Bo czyż można wyobrazić sobie własną wieczność inaczej, jak przebywanie z Bogiem, aniołami i świętymi? Perspektywa nieba, pragnienie przebywania tam ustawia poprzeczkę rzeczywiście bardzo wysoko. Jeśli do nieba zmierzamy przez ziemię w czasie dokładnie dla nas określonym, to nasze życie, postępowanie nie jest bez znaczenia. Przypomnijmy sobie scenę sądu ostatecznego z Ewangelii. Ci, którzy zasłużyli na niebo, swoim postępowaniem nie tylko wyjednali sobie wieczne zbawienie, ale także uczynili lepszym ziemię i życie innych ludzi. Robili to nieświadomie. Oni po prostu otworzyli swoje serca dla potrzebujących: głodnych, spragnionych, nagich, smutnych, samotnych.