Myślę o tym, jak Jezus bardzo Cię kocha; On zatrzymuje Cię wciąż na swoim Krzyżu, a Twoje słabości pozwalają Ci zdobyć wiele zasług dla nieba. Fiat, moja dobra Matko, i proszę Cię, abyś ofiarowała niektóre ze swoich modlitw i swoich cierpień za mnie, abym stała się wreszcie dobrą nowicjuszką. Ofiaruj je także za naszą wspólnotę, ponieważ dobry Bóg będzie domagał się od niej poświęceń: mówię o fundacji w Indiach, która wkrótce nastąpi, i będzie to wiele kosztować nasze siostry, bo będą musiały się rozłączyć, a tak bardzo się kochamy!
Są rzeczy ważne i ważniejsze. A te, które są absolutnie najważniejsze, wymagają największej ofiary. Często dojrzewają i nabierają kształtu w cieniu krzyża, nierzadko skropione krwią oraz potem ludzkiego wysiłku i Bożej łaski. Takim celem jest nasza świętość. Ale co to właściwie znaczy, być dobrą nowicjuszką, dobrym zakonnikiem, czyli świętym? Czy oznacza to pozbycie się wszystkich wad? Na pewno nie. Nasze słabości będziemy dźwigać do ostatnich dni. Są nam dane niczym oścień dla ciała. Mając wady, będziemy upadać, popełniać grzechy. To zrozumiałe. Czy świętość to zdrowie, siła, brak cierpień? Z pewnością nie. Wystarczy prześledzić biografię kilku nawet świętych, by przekonać się, że niekoniecznie musi tak być. Czy święty żyje zawsze wśród dobrych i prawych ludzi? Tak również nie jest. Każdy, kto jest zraniony grzechem pierworodnym, upada, raniąc przy tym również innych. Bycie świętym to zatem mężne znoszenie przeciwności; zabieganie o to, by pełnić w życiu jedynie wolę Boga i w pełni zrealizować swoje powołanie. Wszelkie trudy i zmagania ofiarować w intencji uświęcenia swojego i tych, z którymi żyjemy.
Odeszli do Boga w Karmelu
1969 † o. Marek od Dzieciątka Jezus (Martinez de la Fuente)
1998 † br. Justyn od Matki Bożej (Kopera)