O nadziejo moja, Ojcze mój, Stwórco, Panie i Bracie mój prawdziwy! Gdy wspomnę na te słowa Twoje, którymi nas upewniasz, iż „rozkoszą Twoją, mieszkać z synami człowieczymi”, dusza moja wielce się raduje. O Panie nieba i ziemi! Jakież to słowa, i któryż grzesznik, słysząc je, może jeszcze tracić otuchę? Czy brak Ci może, Panie, z kim byś używał rozkoszy, że szukasz sobie takiego, jak ja, nędznego robaka? O, jakiż to nadmiar miłosierdzia, jaki ogrom łaski, na którą nigdy nie mogliśmy zasłużyć!
Boża łaskawość oznacza, że On obsypuje nas swoimi darami. Dzięki temu piękniejemy wewnętrznie, stajemy się godni życia wiecznego. Miłosierdzie każe Mu zniżyć się do naszego poziomu; tak nisko, jak nisko upadliśmy, by nas podnieść. Bóg nigdy nie pogodził się z grzechem człowieka. Od początku obiecał upadłej ludzkości ratunek, którym stał się On sam. Zapragnął opuścić niebo i zamieszkać pośród nas; stać się jednym z nas, nie przestając być Bogiem. Towarzyszy nam w cierpieniu i współcierpi z nami. Jedynie, co możemy z naszej strony, to ukorzyć się przed Jego miłością i błagać Go, byśmy nie obrażali Go naszymi grzechami.