Byłem nic, jestem ziemią, potem w proch się obrócę. Za łaską Bożą postanawiam sobie całkiem oddane Bogu życie prowadzić. Ofiaruję się na wszelkie wzgardy, upokorzenia, dokuczliwości od innych i za łaską Bożą postanawiam to jak najcierpliwiej znosić, zapatrując się na Jezusa i świętych.
Tak, to prawda - powstaliśmy z prochu ziemi i zostanie tu po nas tylko garść popiołu. Dodatkowo, życie na ziemi nie szczędzi nam trudów, cierpień i upokorzeń. Czy zatem możemy żyć byle jak? Czy to znaczy, że nasze życie nie ma najmniejszego sensu? Otóż nie. Można podejść do tych niezaprzeczalnych faktów inaczej. Jeśli moje życie na ziemi jest tak nietrwałe, można powierzyć je komuś mocniejszemu ode mnie. Można budować swoje życie na trwałym fundamencie. A jeśli nie znam się na budownictwie? To nawet dobrze. Najlepszym, ale i najtrudniejszym rozwiązaniem jest powierzyć wznoszenie budowli naszego życia komuś, kto się na tym zna. On, który stworzył coś z niczego, na pewno potrafi wznieść coś pięknego i trwałego z materiału tak kruchego i niedoskonałego, którym jestem ja. Najważniejsze, by nie martwić się niczym. Wszystko, co nas spotkało, co przeżywamy, czego nie akceptujemy, co jest dla nas bez wartości i być może bez sensu, dla Niego stanowi świetny materiał na tę budowlę. Trzeba Mu tylko zaufać i pozwolić.