Czyż Jezus nie jest wszechmocny? Czyż stworzenia nie są własnością Tego, który je stworzył? Dlaczegóż zatem Jezus mówi: „Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na żniwo”? Dlatego, że Jezus kocha nas miłością tak niepojętą, iż chce, abyśmy współpracowały z Nim w dziele zbawienia dusz. Nie chce nic uczynić bez nas. Stworzyciel wszechświata czeka na modlitwę jednej biednej, małej duszy, by zbawić inne dusze odkupione jak ona ceną wszystkiej Jego krwi.
Po czym poznać, że ktoś nam ufa? Po tym, że czyni nas powiernikami swoich najgłębszych pragnień. Dzieli się z nami nie tylko radościami, ale również lękami, strapieniami; tym, co sprawia największy ból. Wtedy rzeczywiście możemy powiedzieć, że „jesteśmy Jego dziećmi i dziedzicami”. Mamy prawo do Jego serca. Ci, którzy byli z Nim w naprawdę bliskiej relacji, wiedzieli, co zrobić, by mieć władzę nad Jego sercem. Mówi się, że miłość to odpowiedzialność. „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”, powiedział jeden z bohaterów „Małego księcia”. O tym, że Jezus traktuje nas poważnie, świadczy fakt, że czyni nas współpracownikami w dziele zbawienia świata i innych ludzi. Z drugiej strony, jak mamy nauczyć się miłości do siebie i do bliźniego, jeśli nic by nas to nie kosztowało? Chrystus pragnie, byśmy z bojaźnią i drżeniem zabiegali najpierw o własne zbawienie, a potem o zbawienie drugich. W ten sposób uczestniczymy w bólu Zbawiciela, który drży, by nie utracić żadnej duszy. W ten sposób czynimy zadość Jego pragnieniu, przez co sprawiamy Mu ogromną radość.