Módl się za mnie gorliwie, mój Ojcze, bym już więcej nie obrażała Jezusa. Razem z moimi braćmi uzyskajcie dla mnie pokorę i miłość, nie mam ich ani odrobiny. Jestem pyszna, jestem prochem. Jeszcze nigdy nie czułam takiej potrzeby pokory jak teraz! Proszę, módlcie się, abym zbawiła moją duszę, ponieważ – wiesz to lepiej ode mnie – mamy tylko jedną duszę. I to nie łaska nas zawodzi – to ja sprawiam zawód łasce, blokuję ją; nie otrzymuję jej przez moją pychę i moją miłość własną.
Bóg złożył w nasze ręce wielki dar: nas samych, nasze życie, talenty. Obdarzył nas wolną wolą, byśmy nimi dysponowali i rozporządzali w wolności, a przez to osiągnęli zbawienie, pociągając innych na drodze ku Bogu. Wielki cel i zadanie prawie nieosiągalne dla kruchego, glinianego naczynia, jakim jest człowiek. Nie dziwi fakt, że św. Maria prosi o modlitwę u innych. Gorąco pragnie, by wstawiano się za nią u Boga. Czyniło tak wielu świętych. Kto się temu dziwi, nie rozumie kim jest, czym jest życie doczesne i po co nam jest dane, kim jest Bóg, co to oznacza, że jest On po trzykroć Święty oraz czym jest życie wieczne. Stanąć przed Bogiem nieprzygotowanym, wiedząc, że u Jego boku spędzimy całą wieczność, wydaje się nierozsądne. Bóg daje nam oczywiście wystarczającą łaskę, by przez czas życia ziemskiego dobrze się do tego moment przygotować. Problem w tym, że wiele łask marnujemy. Byłoby zatem wspaniale, gdybyśmy w tym tak ważnym momencie, decydującym o naszym wiecznym przeznaczeniu, mogli liczyć na modlitwę innych.