Gdy niepodobna gorąco pragnąć dobra tak długo, póki nie będzie obudzona w duszy stokrotna odraza do złego, pierwszą podporą ma być wstręt do grzechu w szerszym znaczeniu, czyli do wszystkiego, co stanowić może uchylenie się od najmniejszego dobra, albowiem nie wykonywanie, co Bóg, najwyższe Dobro, wymagać może, i w najdrobniejszych rzeczach, pewną czynić musi ujmę woli Bożej, a gdy dobra dusza nie pochwyci, nabiera cechę chociaż cienia czegoś złego.
Nie wystarczy tylko wytoczyć walki grzechowi. Oczywiście jest to bardzo ważny element drogi duchowej. Prawdą jest również, że najcięższe działa przeciwko złu i grzechowi wytoczy ten, kto go znienawidzi. Grzech należy tu rozumieć szerzej, jako wszelką niedoskonałość, niezdrowego przywiązanie, czy wszelkie zaniedbanie dobra. Wiemy z Pisma św., że „kto umie dobrze czynić, a nie czyni, grzeszy” (Jk 4, 17). Kto zmęczy się swoim grzechem, ten zapragnie zmiany, lepszego życia. Powinien z całych sił zabiegać o dobro, rozwijać cnoty, w tym tę centralną – miłość Boga i bliźniego. Tym bardziej wzrastamy w świętości, im bardziej realizujemy wolę Bożą; im bardziej będziemy wrażliwi na wszelkie okazje, by czynić dobro i dostrzegać to dobro w drugim. Prośmy Boga, byśmy żadnej z tych okazji nie zmarnowali.