Poczułam rodzące się w mym sercu wielkie pragnienie cierpienia i równocześnie wewnętrzną pewność, że Jezus zachował dla mnie wiele krzyżów.
św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza
Ukochać i przyjąć swój życiowy krzyż takim, jakim został nam dany, to wielka sprawa. Pewien człowiek nie mógł pogodzić się ze swoim życiowym krzyżem. Prosił zatem Jezusa, aby pozwolił mu wybrać inny. Otrzymawszy pozwolenie, zostawił swój sękaty krzyż przy wejściu do sekretnego pomieszczenia i zaczął rozglądać się za czymś nowym dla siebie. Jako pierwsze zauważył szczerozłote krzyże papieży, pięknie zdobione i wysadzane drogimi kamieniami. Próbował podnieść jeden z nich, ale ten nawet nie drgnął. Był bardzo ciężki. Obok dostrzegł bardzo lekkie krzyże męczenników splecione z cierni o długich kolcach. Nie były imponujące, ale za to wydawały się łatwe w niesieniu. Podniósł bez trudu jeden z nich, ale gdy założył go na plecy, szybko musiał go zrzucić, bo kolce wbijały się w ciało i zaczęła płynąć krew. Idąc dalej, natknął się na kryształowe krzyże mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. Były to krzyże ludzi o czystych sercach. Podniósł jeden z nich i zarzucił na plecy. Poczuł jednak po chwili, że ostre krawędzie kryształów niemiłosiernie uwierają. I tak przechodząc salę z krzyżami, próbował jeden po drugim, ale żaden nie nadawał się dla niego. Zrezygnowany opuścił salę. Przy wejściu dostrzegł sękaty, upleciony z gałązek krzyż. Gdy go podniósł i zarzucił na plecy, okazało się, że jest w sam raz. Zadowolony ze znaleziska zaczął wołać do Jezusa, że znalazł coś dla siebie. Jezus popatrzył na niego z miłością i odpowiedział: To jest krzyż, który wcześniej tu zostawiłeś, aby szukać i znaleźć dla siebie inny.