Z głębi serca dziękuję Bogu za to, że dał mi taką matkę jak moja, matkę łagodną i surową zarazem, która potrafiła ujarzmić mój okropny charakter.
Czy potrafimy dziękować Bogu za trudne rzeczy, za ludzi, którzy nie byli nam życzliwi? Możemy stać się wdzięczni, gdy uświadomimy sobie, jacy możemy się stać przy pomocy łaski Bożej, doświadczając przeciwności. Trzeba zdać sobie sprawę, że przychodząc na ten świat nie jesteśmy gotowymi produktami z napisem „święty”. Jesteśmy kandydatami na świętych. Zranieni grzechem pierworodnym, szukając zaspokojenia egoistycznych pragnień, oddalamy się od tego ostatecznego celu. Sami zranieni, ranimy innych. Jesteśmy nieoszlifowanym diamentem, który nosi w sobie piękno, ale trzeba je wydobyć. Wymaga to kunsztu, precyzji i wprawy; siły i delikatności zarazem. Chcąc nie chcąc, musimy zgodzić się na cierpienie. Obróbka diamentu nie jest łatwa. W tej pracy nad sobą nie jesteśmy jednak sami. Święta Elżbieta od Trójcy Świętej, ze względu na swój porywczy charakter nazwana „małym diablątkiem”, doświadcza radykalnej zmiany po pierwszej spowiedzi i Komunii św. Stało się to w chwili, gdy Pan wszedł do jej serca i posiadł je na zawsze. O czym to świadczy? Najlepszym wychowawcą jest Bóg. Ludzkie zabiegi i starania mają wskazywać drogę do Boga, pokazywać i otwierać wnętrze wychowanka na działanie Jego łaski. Łagodność i surowość to dla nas wykluczające się cechy, natomiast w Bogu są czymś jednym. On wie, kiedy być łagodnym, a kiedy potrzeba większej stanowczości. My również musimy się tego od Niego uczyć.