Miłość bowiem tylko nadaje wartość wszystkiemu, i to jest owo jedno, czego potrzeba, by była tak wielka, iżby żadna rzecz na świecie nie zdołała powstrzymać jej od miłowania. Lecz jakże miłość nasza, Boże mój, może być tak wielka, jakiej Umiłowany jest godzien, jeśli Ty z nią w jedno nie połączysz tej miłości, jaką mnie miłujesz? Cóż więc? Mam się żalić i ja z tą świętą niewiastą? Nie daj Boże, żadnego nie mam do żalenia się powodu. Zawsze mi Bóg i wiele większe okazywał dowody miłości, niż sama o nie prosić albo pragnąć umiałam. Nie mam więc na co się żalić, chyba tylko na tę zbytnią Twoją dobroć, z jaką tak długo mię, Panie mój, znosiłeś. O cóż tedy ma prosić jeszcze takie nędzne, jak ja, stworzenie? Daj mi - powiem Ci ze świętym Augustynem - daj mi, Boże mój, co bym Ci mogła dać na wypłacenie się Tobie, choć w cząstce jakiej, z tego mnóstwa, com Ci winna.
Lubimy żalić się na wiele rzeczy. Wiemy zarazem, że to niezbyt eleganckie. Słuchając czyjegoś narzekania, czujemy się niezręcznie. Czy wobec tego również Bogu nie należy się żalić? Wprost przeciwnie. On czeka, kiedy przyjdziemy do Niego z tym, co nas boli. Zależy tylko, co jest przedmiotem naszych westchnień. Być może rzadko słyszy od ludzi narzekania z powodu tego, że nie potrafią kochać siebie i bliźniego; że nie potrafią odwzajemnić Jego miłości, a bardzo by chcieli. Wiemy, że wiara kiedyś się skończy, nadzieja spełni, zostanie tylko miłość. Jeśli tylko ona ma trwać wiecznie, logiczne jest, że wszystko, co robimy, powinniśmy wykonywać z miłości. Ona nadaje naszym czynom, myślom i słowom wartość. Dzięki niej królestwo Boże wzrasta już tu, na ziemi, a Bóg jest bardziej znany i kochany. Nie musimy martwić się brakiem okazji i sposobności do odwdzięczenia się Bogu za tak wielkie dobrodziejstwa. Musimy tylko czuwać, by nie przeoczyć żadnej okazji, nie zagłuszyć żadnego dobrego natchnienia zesłanego przez Stwórcę.