Wiem, że trzeba być bardzo czystym, by stanąć przed Bogiem wszelkiej świętości, ale wiem również, że Pan jest nieskończenie sprawiedliwy, i ta właśnie sprawiedliwość, która przeraża tak wiele dusz, dla mnie jest źródłem radości i ufności. Być bowiem sprawiedliwym nie oznacza tylko okazywanie surowości w karaniu winnych, ale oznacza również poznanie prawych intencji i nagradzanie za cnotę. Tyleż samo spodziewam się od sprawiedliwości Pana Boga, co i od Jego miłosierdzia.
św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza
Rozważanie własnej grzeszności i niedoskonałości potrzebuje nieustannej asystencji cnoty roztropności, to znaczy musi mieć miarę i zawsze kończyć się odwołaniem do Bożego miłosierdzia. Jeśli nie, zostaje wypaczone, gdyż od swej nędzy nie będziesz potrafił wznieść się do Boga. Grozi ci wówczas trwanie w letargu własnej biedy, budzącej strach i rezygnację. Dostrzegać będziesz Boga wyłącznie jako Sprawiedliwość, nie znajdując w sobie sił, by uchwycić się Jego miłosierdzia. Znamienne są w tym względzie słowa zanotowane przez świętą Faustynę. ”Wyznał mi szatan, że jestem przedmiotem jego nienawiści. Powiedział, że: Tysiąc dusz mniej mi robi szkody aniżeli ty, kiedy mówisz o miłosierdziu wielkim Wszechmocnego. Poznałam, jak bardzo szatan nienawidzi miłosierdzia Bożego, nie chce uznać, że Bóg jest dobry”. Fałszywa pokora rodzi wyłącznie taki obraz Boga: to surowa sprawiedliwość.