Byłam po tym pierwszym spotkaniu bardzo szczęśliwa i pełna głębokiej wdzięczności. Zdawało mi się, że dotąd jeszcze żaden człowiek nie podszedł do mnie z taką bezinteresowną dobrocią serca. Świadczyć miłość bliskimi znanym od lat przyjaciołom – to jeszcze mogłam zrozumieć. Tu jednak zachodziło coś zupełnie innego; jakbym po raz pierwszy ujrzała całkiem nowy świat.
To, co najbardziej przekonuje do chrześcijaństwa, to bezinteresowna miłość chrześcijan. Jeśli Bóg jest miłością, to ci, którzy wierzą w Niego, muszą wierzyć i ufać Jego miłości. Konsekwencją takiej wiary jest czynna miłość bliźniego, obejmująca wszystkich bez wyjątku. To, że każdy pragnie miłości ze strony innych i okazuje ją tym, którzy są mu bliscy, to nic nadzwyczajnego. „Czyż i poganie tego nie czynią?” – pytał Jezus swoich uczniów. Uzmysławia nam w ten sposób, jak trudną sztuką jest prawdziwa, bezinteresowna miłość. Miłość na miarę Boga, który, jak wiadomo, udziela słońca, cienia czy deszczu i dobrym, i złym. Jeżeli taka miłość jest sztuką, to można się jej nauczyć, prosząc o taką łaskę Tego, który jest samą Miłością. Wszyscy za taką miłością tęsknimy, takiej miłości pragniemy. Nie dziwmy się zatem, że wpadamy w zachwyt, gdy mamy kontakt ze wszystkim, co przybliża nam ten inny, lepszy świat.