Nie dla przełożonego, lecz dla Boga przełożonemu jestem posłuszny. Im niższe miejsce zajmuje osoba, której należy się od nas posłuszeństwo, tym ono jest doskonalsze, Bogu bardziej się podobające i bardziej zasługujące.
Mówi się, że posłuszeństwo jest najtrudniejsze. Wymaga bowiem zrezygnowania ze swojej woli, swoich zachcianek, planów i projektów oraz oddania swojej woli, chęci decydowania o sobie, w ręce kogoś innego. To wręcz wydaje się niewykonalne. Rzeczywiście takie jest. W zachowaniu posłuszeństwa musi nas wspomóc łaska od samego Boga. Jest ona konieczna. Gdy gorąco o nią prosimy, ona rzeczywiście przychodzi i daje nam światłe oczy, dzięki którym mamy Boże patrzenie na to, co nas otacza. Pod wpływem tej łaski przekonujemy się, że będąc posłuszni człowiekowi, niezależnie od jego wad, zalet czy niedoskonałości, jesteśmy posłuszni samemu Bogu. Jakie to pocieszające, że chcąc być posłusznym Bogu, nie muszę Go szukać gdzieś w zaświatach. On ukrył się pod postacią właśnie tego człowieka, któremu, z racji jego urzędu, winienem być posłuszny.