17 sierpnia

Gdy ów niebiański ogień, miłość Boża, strawi całą nieczystą materię, wtedy płonie w duszy jak delikatny płomyk, który nie tylko ogrzewa, ale też rozjaśnia: wtedy wszystko staje się promienne, czyste i jasne. Tak, również jasności nie widzi się z początku jako naturalnego daru. Dusza kobiety jawi się naprzód jako mroczna i ciemna, nieprzenikniona dla siebie samej i dla innych. Promienną i jasną czyni ją dopiero Boskie światło.

św. Teresa Benedykta od Krzyża

Nikt nie rodzi się od razu świętym. Każdy z nas może zaś i powinien się nim stać. Na efekt końcowy zawsze trzeba jednak czekać, i to czasami długo. Nie tylko czas jest tutaj ważny. Proces stawania się świętym, niezależnie od obranej drogi powołania, wymaga trudu i jest związany z wielkim cierpieniem. Grzesząc, idziemy w ciemność, a całe nasze wnętrze staje się brudne, czarne, nieprzejrzyste. Jeśli chcemy je oczyścić, potrzeba ognia Bożej miłości, który strawi w nas to, co przeszkadza w zjednoczeniu z Bogiem. To proces niezwykle bolesny, ale prowadzi przezeń świadomość jego celu. Mamy płonąć żywym, czystym płomieniem Bożej miłości, dzięki któremu będziemy mogli innym ludziom zanieść Boga i uczynić Go obecnym w świecie. Dzięki temu światłu wielu będzie mogło zawrócić z błędnych dróg i wygrać swoją wieczność.