17 czerwca

Przez całe życie, jak i mój Syn, szłam drogą cierpienia, ale nie traciłam pokoju i radości wewnętrznej. Syn mój nie może prowadzić dusz wybranych inną drogą, jak tylko tą, którą sam przeszedł.

Matka Boża do sł. B. Kunegundy Siwiec

Powszechnie wiadomo, że chcąc być dobrym przewodnikiem, nie wystarczy przestudiować map czy przeczytać kilku książek. Trzeba przejść ją samemu, i to najlepiej wielokrotnie, przy różnej aurze. Można oczywiście być teoretykiem, przekazać suchą wiedzę, ale są marne szanse, że zachęci się kogoś do czegoś, poprzestając tylko na teorii. Chrystus chce zaprosić nas na drogę, którą przeszedł sam i na której wytrwał do końca, mimo, że wiązało się to z niewyobrażalnym cierpieniem, a w konsekwencji z okrutną i upokarzającą śmiercią na krzyżu. Zrobił to dla nas i naszego zbawienia. Dał nam przykład, byśmy wiedzieli, że na tej drodze nie jesteśmy sami; jest On, Jego Matka są też inni, z którymi los zetknął nas na drodze życia. Jeśli Zbawicielowi przyszedł z pomocą Szymon z Cyreny, Weronika czy Józef z Arymatei, który pochował Jego ciało, wiedzmy, że nas, słabych ludzi, tym bardziej Bóg nie zostawi i w odpowiednim momencie przyśle stosowną pomoc. Trzeba tylko ufać Bogu i gorąco się o to modlić.