Dusza kobiety ma być szeroka, nic z tego, co ludzkie, nie powinno jej być obce. Oczywiście ma ona w sobie do tego predyspozycje: jej zainteresowania są na ogół skierowane na ludzi i na ludzkie stosunki. Tyle, że – jeśli tę naturalną skłonność pozostawi się jej samej, dzieje się to najczęściej w sposób nie bardzo odpowiadający celowi. Zainteresowanie to staje się najpierw zwykłą ciekawością, zwyczajną chęcią poznania ludzi i panujących wśród nich stosunków, a niekiedy po prostu zwyczajną żądzą mieszania się w cudze sprawy.
Naturalne uzdolnienia, skłonności, predyspozycje, czy w końcu powołanie, które przygotował nam Bóg to jedno, a współpraca z łaską, by to, co zostało w nas złożone, mogło się należycie rozwinąć i byśmy używali tego zgodnie z wolą Stwórcy, to drugie. Znamy przypowieść o ziarnie. Siewca sieje bez ustanku,. To, czy ziarno będzie wzrastać i wydawać owoce, zależy od gruntu, jaki stanowi nasze serce. Taką dobrą ziemią winna być dusza kobiety. Musi dbać o to, by jej wnętrze stanowiło żyzną glebę, ale też troszczyć się o to, by dusze poddane jej opiece takie się stawały. Jak bardzo potrzebny jest ktoś taki o wrażliwym sercu, zatroskany o innych, ale jednocześnie świadomy wszelkich zagrożeń, przez co może w odpowiednim czasie zareagować. Taka osoba musi być naprawdę blisko Boga, by ta wrodzona ciekawość przerodziła się w zaangażowaną troskę o dobro i zbawienie innych.