Pan dał nam bardzo wielką łaskę, przyprowadzając do tej samotni, do której dusza jest tak dostosowana. Wszystkie mają te wielkie pragnienia. Wydaje się, że nie można tutaj uczynić inaczej, niż żyć w akcie „miłości dla Umiłowanego”… Chcemy być przepojone nauką naszego błogosławionego Ojca aż do głębi. Wydawało mi się kiedyś, że zrozumiałam w czasie modlitwy pragnienie Pana, żebym się zagłębiła w tej samotności, w ciszy głębokiej, która pozostaje w duszy, i że ja się oddaję bez obaw tej ciemności wiary i miłości… Jakiż urok ma życie pokorne i biedne!
Żyjemy w czasach, gdy codziennie jesteśmy zalewani potokiem informacji z każdej dziedziny i z każdego zakątka świata. To sprawia, że chcemy wiedzieć jeszcze więcej. Czujemy dyskomfort i frustrację, gdy czegoś nie wiemy. Chcemy wiedzieć wszystko i mieć kontakt ze wszystkimi. Myślimy, że, gdy zbliżymy się do Boga, będziemy mieli nieograniczony dostęp do wiedzy o świecie i o innych; że zaczerpniemy coś z wszechwiedzy Boga i Jego potęgi. Tymczasem Bóg chce przede wszystkim naszego zbawienia i świętości. Sam udziela nam wskazówek, która drogę wybrać. Problem polega na tym, że Bóg przemawia w ciszy. Nie będzie przekrzykiwał zgiełku i gwaru świata. Trzeba udać się w miejsce ustronne. Opuścić to, czym żyje świat. Samotni też nie można przyozdobić w bibeloty i przedmioty, które by rozpraszały naszą uwagę. Tutaj potrzeba nam ducha ubóstwa i skromności, tej wewnętrznej, ale również i zewnętrznej. Tak uzbrojeni, możemy wyruszyć w fascynującą drogę wiary. Nie nastawiajmy się na cudowności, spektakularne objawienia Boga. Wiara to chodzenie po omacku w ciemnościach. Ważna jest ufność, że Ktoś idzie z nami i nie pozwoli nam zbłądzić, jeśli tylko będziemy Mu posłuszni.