Ufajmy Bogu, ale też nie nadużywajmy Jego nieskończonej miłości. Dlatego najlepiej jest żyć w pokoju z Panem tak, aby jeśli śmierć nagle nadejdzie, nie zaskoczyła nas i nie przeraziła. Jak ogromna jest różnica między śmiercią chrześcijanina a śmiercią człowieka niewierzącego! Ten ostatni widzi w niej tylko pustkę, nicość, chłód grobu. Chrześcijanin natomiast znajduje w niej kres swego wygnania i cierpień oraz początek wiecznej radości.
Dużo prawdy jest w powiedzeniu: „Jakie życie, taka śmierć”. Wiadomo, że śmierć spotka wszystkich. Oczywiście, można w czasie ziemskiego życia nie myśleć o śmierci, zagłuszać tę prawdę na wiele sposobów, ale wcześniej czy później staniemy z nią oko w oko. Ważne jest jeszcze, jakie mamy jej wyobrażenie. Wiadomo, że kończy naszą ziemską egzystencję oraz wszystkie sprawy, którymi żyliśmy tutaj na ziemi. Człowiek wierzący i ufający Bogu wie, że odchodząc z tego świata, idzie na spotkanie z Tym, którego kocha i przez którego czuje się kochany. Wie, że ujrzy twarzą w twarz Tego, którego poznał przez wiarę, żyjąc na ziemi. Śmierć nie jest dla niego odejściem w pustkę. To powrót do domu po długiej, naznaczonej trudami wędrówce. Śmierć dla niewierzącego również jest taka, co może go bardzo zdziwić. Wbrew oczekiwaniom, nie odejdzie w pustkę. Spotka odwieczną, osobową Miłość, ale może nią wzgardzić, uciec w nicość. Sam wybierze stan, który będzie w jakimś sensie kontynuacją życia ziemskiego. Nie skazujmy się z własnej woli na taka wieczność i prośmy o miłosierdzie nad tymi, którzy żyjąc, wybierają taką wieczność.