Skoro pragniemy przyjmować Ciało Jezusowe, musimy również przyjmować Jego krzyż i cierniową koronę. Bez nich Bóg nie może się nam oddać.
Ile to już w życiu zjedliśmy ciała Pańskiego, ile litrów Krwi Pańskiej wypiliśmy? Wynik może być imponujący. Gdy jednak zastanowimy się, na ile nas to przemieniło, na ile pozwoliliśmy Bogu, który przychodzi do nas w taki pokorny sposób, działać w nas i nas uświęcać, odpowiedź może nie być tak optymistyczna. Być może przepełnia nas radość i wdzięczność do Boga za to, że możemy karmić się Jego ciałem i poić Jego krwią. Cieszymy się jak lud, który został przez Jezusa nakarmiony pięcioma chlebami i dwiema rybami. Chrystus wie, że potrzebujemy tego chleba powszedniego, by móc przeżyć. Pamiętamy jednak, z jakim wyrzutem zwrócił się do ludzi, gdy Mu się żalili, że tak szybko się od nich oddalił. Wypomniał im, że szukali Go tylko dlatego, że najedli się chleba do syta. Nie byli zainteresowani znakami i cudami, które czynił Jezus. Były one niewygodne. Przypominały im, że istnieje inny świat, życie wieczne. Człowiek nie żyje tylko dla ziemi. Ważniejszy jest świat i życie, do którego zdążamy, a bramą do niego jest śmierć dla wszystkiego, co ziemskie. Przedsmak życia wiecznego mamy już w Eucharystii. Dobrze przeżyta sprawia, że nie żyjemy już wartościami tego świata. Jesteśmy obywatelami nieba, zatem niestraszne nam cierpienie i krzyż, bo nie lękamy się tego, co może poranić, czy nawet zabić ciało. Wiemy, że prawdziwymi wartościami są te, które trwają wiecznie, a krzyż jest kluczem do nieba.
Odszedł do Boga w Karmelu
2008 † o. Chrystian od Ducha Świętego (Czaicki)