Nie pojmujesz mojej miłości. Gdybyś, choć część zrozumiała, co dla ciebie uczyniłem i wycierpiałem! Nie dość na tym, żem wycierpiał tyle i życie położył, ale pozostałem z wami i pozostaję dniem i nocą. Zabijają Mnie w duszy, gdy niegodnie Mnie przyjmują, a jednak znoszę to dla miłości. W Komunii św. oddaję siebie, a we Mszy św. składam ofiarę z miłości dla ciebie, dla jednej duszy stworzyłbym niebo.
Nie można kochać na odległość. Kochać to pragnąć być blisko ukochanej osoby, by móc dzielić jej radości i smutki. To dawać jej to, co najlepsze, dzielić się z ukochaną osobą swoim szczęściem. Miłość nie przelicza, nie kalkuluje, nie patrzy, czy inwestycja się opłaca, czy jest logiczna. Całe niebo dla jednej osoby? Zamiast się temu dziwić, zapytajmy raczej, czy można aż tak kochać? Najdobitniej świadczy o tym dobrowolnie podjęta przez Jezusa męka i śmierć na krzyżu. To dziwne, że Jezus nie mówił zbyt wiele bezpośrednio o miłości Bożej. W sprawie tak oczywistej i wzniosłej, a dla człowieka niepojętej, wszelkie słowa byłyby za małe i nieadekwatne. Tutaj musiał przemówić czyn. Najtragiczniejsze jest to, że do wielu nawet on nie potrafi przemówić. Ktoś, kto kocha, chce być blisko ukochanego, dzieląc z nim bóle i strapienia, przychodząc mu, kiedy trzeba, z pomocą. Bóg został z nami pod osłoną chleba i wina aż do skończenia świata. Wielu nie docenia nawet tego, bezczeszcząc Święte Postacie, przyjmując Eucharystię niegodnie. Bóg jednak nadal jest z nami, oddając się w ręce grzesznego człowieka. Pragnie, by chociaż to przekonało nas o tym, jak bardzo nas kocha.