Czuję, Panie mój, że dusza moja ulgę znajduje i uspokojenie na wspomnienie tej rozkoszy, którą cieszyć się będzie, jeśli z miłosierdzia Twego dostąpi szczęścia cieszenia się Tobą na wieki. Ale pierwej chciałaby służyć Tobie, jak Ty, służąc jej, nabyłeś dla niej to szczęście. Cóż pocznę, Panie mój? Co zdołam uczynić dla Ciebie, Boże mój? O, jakże późno zapaliły się pragnienia moje, a Ty Panie, jak wcześnie począłeś starać się o mnie, pobudzać i wzywać mię, abym się wszystka oddała Tobie! Czy może kiedy opuściłeś, Panie, nędzarza, albo odwróciłeś się od mizernego żebraka, pragnącego zbliżyć się do Ciebie? Czy może mają jakie granice wielmożności Twego miłosierdzia i wspaniałość Twoich darów?
Nie jest prawdą, że Bóg komukolwiek skąpi swoich darów. Problem tkwi po naszej stronie. Nie jesteśmy dyspozycyjni, by łaskę przyjąć, bądź nie mamy z Nim relacji i dlatego wielu wydarzeń nie przeżywamy razem z Bogiem. Głównym powodem naszego błądzenia, powielania tych samych błędów, jest to, że pozwalamy się kierować przez namiętności i grzechy. Z chwilą, gdy poznajemy prawdziwego Boga, poznajemy też prawdziwe życie w wolności. Odczuwamy zbawienny żal nad dotychczasowym życiem, które wydaje się życiem zmarnowanym. I tym bardziej jesteśmy wdzięczni Bogu, że przez całe nasze życie nie szczędził sił, by sprowadzić nas na drogę wiodącą do Niego.