Ty, o Panie, zwracasz się z radością i miłością, by podnieść tego, który Cię obraża, a ja nie zwracam się, by podnieść mego przyjaciela i okazać mu szacunek.
św. Jan od Krzyża
Mędrzec Syrach napisał: ”Bywa przyjaciel, ale tylko na czas jemu dogodny, nie pozostanie nim w dzień twego ucisku” (Syr 6, 8). Istnieje fałszywa przyjaźń, w której wykorzystuje się drugiego człowieka, by jego kosztem zaspokoić własne pragnienia. Próbą dla takiej przyjaźni są cierpienia. Gdy wszystko się układa, łatwo jest uczestniczyć w szczęściu drugiego. Ono jednak nie trwa wiecznie. Naturalną koleją rzeczy przychodzą doświadczenia trudne. I właśnie wtedy, gdy na zasadzie wzajemności trzeba dać siebie, czyli coś wycierpieć dla drugiego lub towarzyszyć mu w jego cierpieniu, relacje międzyludzkie często rozpadają się. Cierpienie pełni tutaj rolę ognia, który skutecznie obraca w popiół to, co miało tylko pozór przyjaźni. Istnieje też fałszywy przyjaciel, którego relacje rozwijają się płytko, jakby tuż pod powierzchnią skóry. Mędrzec Syrach powiedział o nim: ”Bywa przyjaciel, ale tylko jako towarzysz stołu, nie wytrwa w dniu twego ucisku” (Syr 6, 10). Jego przyjaźń skoncentrowana jest na jedzeniu ze stołu. Chce korzystać i tylko bierze. Nie ma głębi, nie sięga po wartości rzadkie i kosztowne. Te bowiem trzeba okupić wiernością trwania z przyjacielem w jego ucisku, uczestnictwem w jego trudnych doświadczeniach. Ucisk jak ogień obraca w nicość fałszywą przyjaźń, pod którą nie kryje się żadna wartość. Gdy coś się nie opłaca, fałszywy przyjaciel odchodzi od stołu. Tak naprawdę drugi człowiek niewiele go obchodzi.