Musimy nauczyć się także i to znosić, że ktoś dźwiga swój krzyż, a my nie możemy mu ulżyć, co jest często trudniejsze niż cierpieć samemu.
św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein)
Mówi się, że ludzie najczęściej piszą i rozprawiają o miłości. To piękne uczucie, któremu na pewno warto poświęcać uwagę. Bez wątpienia konkuruje z nim poczucie samotności z całym wachlarzem odcieni. Bezradność w obliczu prób wypowiedzenia stanu osamotnienia, niemożność przekazania choćby jednej jego cząstki innemu człowiekowi to największe wyzwanie w cierpieniu. Choćby ktoś był otoczony grupą bliskich mu osób, gotowych przyjąć część jego dramatu, sam staje w obliczu jego tajemnicy. ”Człowiek doświadcza bólu bezpośrednio i osobiście – nikt nie może przejąć cierpienia od kogoś innego” – pisze Giancarlo Setti. Odmienne cechy charakteru i temperamentu, zróżnicowane siły witalne i duchowe, bogactwo środowisk, kultur i wierzeń, w których wzrastamy, stopień zaawansowania nauk medycznych danej społeczności sprawiają, że samotność w cierpieniu ma tyle twarzy, ilu jest ludzi. Samotność znana jest ludziom wszystkich czasów, nawet tym, którzy najbardziej kochają i są najbardziej kochani – Jezusowi i Jego Najświętszej Matce.