Nasze pragnienie pokoju jest na pewno szczere i słuszne, lecz czy pochodzi z serc całkowicie oczyszczonych? Czy się rzeczywiście modlimy w imię Jezusa? – to znaczy nie tylko z imieniem Jego na ustach, lecz w Jego duchu i usposobieniu, jedynie ze względu na cześć Ojca, bez widoków osobistych.
św. Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein)
W czasie kryzysu sytuacja człowieka przestaje być taka jak dawniej. Pojawia się zatem nostalgiczna tęsknota, by odzyskać to, co zostało stracone, bo w tamtych realiach czuliśmy się dobrze, znaliśmy je, były naszym domem. Modlitwa kryzysu staje się często wyrazem takiej tęsknoty. Prosimy Jezusa, by wróciło to, co odeszło. Chociaż nie zawsze mamy tego świadomość, nawet ten nowy świat, który pojawia się po kryzysie, chcemy uporządkować według dawnych standardów. Mamy na to swój projekt, który w modlitwie kryzysu chcemy u Jezusa przeforsowywać. Częstym problemem modlitwy kryzysu są ”widoki osobiste”. Tymczasem musisz sobie jasno powiedzieć, że kryzysy służą temu, by ”widoki osobiste” obumarły. Modlitwa kryzysu musi otworzyć się na zamiar Jezusa. Wymawianie imienia ”Jezus” w modlitwie nie przyniesie żadnego dobra, jeśli obok niego wypowiadamy swoje ”widoki osobiste”. Kryzys służy temu, by przeminęło to, co budowałeś na własnej woli, w oparciu o własne plany, a ujawnił się tajemniczy zamysł Jezusa. Jest on dla ciebie często trudny do zrozumienia, dlatego tutaj musi wkroczyć wysiłek ufności.