Rozmyślając o tej chwale, którą Ty, Boże mój, zgotowałeś tym, którzy aż do końca wytrwają w pełnieniu Twej woli i te trudy i boleści, jakimi Syn Twój nabył tę chwałę; jako mało my na nią zasługujemy, a jak ogrom Twej miłości, która nas tak wielkim kosztem swoim nauczyła miłować, zasługuje na to, byśmy jej nie odpłacali niewdzięcznością – dusza moja głębokim przejęła się smutkiem. Jak to być może, Panie, by to wszystko wyszło nam z pamięci, by człowiek śmiertelny do takiej doszedł ślepoty, by śmiał Ciebie obrażać?
Modlitwa ludzi Starego Testamentu polegała na ciągłym wspominaniu wielkich dzieł Boga; tego, co Bóg uczynił dla narodu wybranego. Powinniśmy uczyć się od nich wdzięczności. Dzisiaj problemy z okazaniem wdzięczności często wynikają z kłopotów… z pamięcią. Nie pamiętamy ile dobroci doświadczyliśmy od Boga. Często myślimy, że wszystko zaczyna się od nas. Stawiamy się jako kamień węgielny, na którym ma się wznosić zupełnie nowa rzeczywistość. Tak jednak nie jest. Tylko ten, komu brak rozumu, może nie dostrzegać świata wokół i dokonań innych, z których przecież korzysta. Rozumu prowadzi do wniosku, że ten wspaniały świat pełen harmonii, ludzie obdarzeni talentami, tworzący tak wspaniałe rzeczy, musieli zostać stworzeni przez Kogoś, kto bezgranicznie ich kocha i pragnie jedynie wielkodusznej odpowiedzi na tę miłość.