Smok piekielny, mocno uzbrojony we wszelkie względy ludzkie, w Pani starego człowieka, uzbrojony w Panią samą, a ponadto we wszystkie próżności tego świata z jego przyjemnościami i próżną chwałą – rozłoży się ze swymi łbami w wąskiej bramie, by zastawić wejście, a otworzy przed Panią bramę przestrzenną, która prowadzi w otchłań. Tym sposobem z zawziętością będzie się starał walczyć, żeby zatrzymać Panią poza bramą życia, tzn. pośród niebezpiecznych rozrywek świata. Ale niech Pani odważnie walczy, by wejść do świątyni swej duszy, gdzie król królów zechciał upatrzyć sobie swe mieszkanie.
Zdawałoby się, że smoki są tylko w bajkach. Okazuje się jednak, że każdy ma smoka w sobie, stanowi dla niego dobrą kryjówkę. Musimy zdać sobie sprawę, że niezależnie, jak długo podążamy za Bogiem, staramy się żyć wskazaniami Ewangelii, jest w nas bardzo dużo starego człowieka z jego naleciałościami, przyzwyczajeniami, przywiązaniami. Nie pozwala nam narodzić się na nowo. Robi wszystko, by to uniemożliwić. Jak postąpić w tej sytuacji? To, co robił w bajkach królewicz, gdy chciał uwolnić królewnę, swoją wybrankę. Musiał zabić pilnującego wejścia a do twierdzy smoka. Tak, zabić, żadnej taryfy ulgowej. Nie mógł go tylko obezwładnić, związać, ogłuszyć. Takie zło mogło się odrodzić i, jak to często bywa, nie tylko w bajkach, ale i w życiu duchowym, odrodzić się ze zdwojoną siłą. Życie w ogóle, a życie duchowe w szczególności, nie jest dla ludzi leniwych. Ktoś taki nie podejmie walki z niebezpieczeństwem, raczej mu ulegnie. Wątpliwym jest, czy nawet podejmie trud wyjścia ze swego komfortu i udania się w daleką podróż w celu dotarcia do wejścia prowadzącego do świątyni swojej duszy, by tam na osobności spotkać się z Królem. Chodzi przede wszystkim o trud poznawania siebie i zmagania ze swoimi słabościami. Nie można mieć wątpliwości co do tego, że na spotkanie z Kimś takim trzeba się dobrze przygotować.