Do doskonałości najtrudniej dojść wśród przewrotnego i zepsutego świata, gdzie wszystko jest nastawione na oszukanie i zgubę duszy: jest to jakby pielgrzymka do Miasta świętego na piechotę. Nic przeto dziwnego, że niejeden, że niejeden na świecie począwszy dobrze i uszedłszy nawet spory kawał drogi naprzód, utrudzony wielce poczyna ustawać w drodze, oglądać się wstecz i cofać, a tak nie dochodzi do wytkniętego celu.
Ach, gdyby wszystko było takie proste! Patrząc na nasze życie i realnie oceniając nasze możliwości, może się wydawać, że Bóg z nas zakpił, pokazując nam cel przerastający nasze możliwości oraz wlewając w nasze serce pragnienia osiągnięcia go. Zarazem wydaje się, że świat wcale nam w osiągnięciu tego celu nie pomaga, bowiem biegnie on w przeciwnym kierunku, hołdując innym wartościom. Ale czy świat jest przewrotny i zepsuty? Czy nie znajdziemy na nim nic dobrego? Czy wszystko istnieje tylko po to, by nam przeszkadzać w drodze do zbawienia? Gdy zastanowimy się nad tym, dojdziemy do wniosku, że to nie świat, który jest dziełem Boga, jest sam z siebie zły i przewrotny, ale że człowiek, źle używając swej wolności, czyni świat złym. Jeżeli pielgrzymka do miejsca docelowego, Miasta Świętego, odbywa się na piechotę, to po prostu musimy uzbroić się w cierpliwość i spokojnie przejść ten etap, wiedząc, że wcześniej, czy później on minie. To, czy pod wpływem przykrych doświadczeń zrezygnujemy, wycofamy się, zatrzymamy się w drodze lub poszukamy wygodniejszej drogi, zależy od nas. Najważniejsze to być świadomym, że takie rzeczy po prostu się zdarzają oraz realnie oceniać siebie i świat wokół. Być po prostu realistą - nie pesymistą, który widzi wszystko tylko w czarnych barwach, czy optymistą, patrzącym na wszystko przez różowe okulary.