O mój Jezu, dziękuję Ci za łaskę, której mi zawsze udzielałeś, abym miała odwagę oskarżać się z grzechów, do których się poczuwałam. Wspieraj mnie w dalszym ciągu, abym nigdy, przenigdy nie musiała Cię ciężko obrażać, a jeśli mi się to przydarzy, żebym nie miała fałszywego wstydu, który by mi nie pozwolił szczerze ich wyznać.
Mówi się, i chyba słusznie, że dzisiaj ludzie stracili poczucie grzechu. Dlaczego? Może dlatego, że grzeszą bez opamiętania, dodając grzech do grzechu? Grzechy, za które się nie pokutuje i których się nie żałuje rzeczywiście wypaczają sumienie, czynią je szerokim - bardzo pojemnym, niestety dla tego, co złe. To sprawia, że żyjemy bez celu, bez obranego kierunku. Nie podejmujemy refleksji nad tym, co robimy, na co marnujemy dany nam czas, bo przecież sumienie nam nic nie wyrzuca. Trudno, żeby wyrzucało cokolwiek, skoro jest tak ukształtowane. Dbajmy o formację naszego sumienia. Czyńmy to w świetle Bożej miłości każdego dnia. Miejmy przed oczyma również krzyż Chrystusa, który uświadomi nam, jakim złem jest grzech i jaką cenę musiał zapłacić nasz Zbawiciel, by wyrwać nas ze szponów zła.